Wczorajszy wpis zakończyłem apelem o zwrócenie uwagi przez uczestników kongresu na odbiorców kultury.

Drugi dzień kongresu mile mnie zaskoczył, ponieważ jedno
z sympozjów
problemowych okazało się w całości zorientowane właśnie na odbiorcy i pozbawione wobec niego jakichkolwiek paternalistycznych naleciałości.

Istnieje prosta przyczyna tego, że to sympozjum naprawdę mogło przybliżyć nas do zrozumienia, jak obecnie ludzie korzystają z kultury. Nie zawiedli przedstawiciele socjologii i antropologii kultury, którzy stanowili większą część panelistów. Dzięki temu zamiast skonstatowania po raz kolejny, że na kulturę wysoką jest za mało pieniędzy i że kultura niska zagraża wysokiej mogliśmy dowiedzieć się czegoś naprawdę nowego i pożytecznego.

To, że z odsieczą odbiorcy, którego głos mógł zostać nie usłyszany, przyszli socjolodzy i antropolodzy kultury jest dla mnie bardzo miłe. Coraz bardziej bowiem cenię sobie te dziedziny wiedzy i ich podejście badawcze. Przy okazji zrozumiałem, że dystans, umiejętność przyjmowania różnych punktów widzenia jest sprawnością, którą trzeba wytrenować, na przykład podczas treningu akademickiego. Umiejętności tej było o wiele więcej na tym panelu, niż na pozostałych.

Uczestnicy panelu powiedzieli sporo o tym, jak obecnie ludzie korzystają z kultury. Zainteresowanych odsyłam do Raportu o stanie i zróżnicowaniach kultury miejskiej. Jak podkreślali autorzy, to nie jest pełna wersja raportu.

Paneliści mimochodem postawili tezę, że granica pomiędzy kulturą niską i wysoką jest zatarta (aż się boję napisać, że nie istnieje).
Padło zresztą wiele ożywczych stwierdzeń, w końcu zauważono niedostatek badań nad uczestnictwem w kulturze. Stężenie dobrych wiadomości w tym wpisie stanie się za chwilę nie do zniesienia, ale muszę też dodać, że Barbara Fatyga ogłosiła powstanie bardzo obiecującego, dużego projektu badawczego, który zaradzi temu niedostatkowi.

Na dodatek wszyscy uczestnicy dyskusji skrytykowali kategorię „trafiania pod strzechy”, która znajdowała się w tytule sympozjum („Kultura w życiu codziennym Polaków. Jak trafić „pod strzechy”?”). Co znowu bardzo mnie ucieszyło, bo „strzechy” wczoraj wzbudziły również mój niepokój. No cóż, dobrze poczuć wspólnotę ze społecznością badaczy kultury. Oby taką wspólnotę zaczęli czuć również artyści i menedżerowie kultury, bo może to być bardzo korzystne.

Jednak najważniejsze, że, jak powiedziała jedna z panelistek Małgorzata Bogunia-Borowska, drugiego dnia kongresu odbyła się „pierwsza sesja, w której mówi się o odbiorcy.”